Prawdą można się stać i prawda może się sama nieskończenie ujawniać. Prawdą można być, życiem można być, aż być. I żyć. To życie, to nieskończenie odkrywające się życie. Nieznane, nieskończenie siebie poznające.
Edward Stachura
Droga poznania może być drogą cierpienia. Gdy wewnętrznie przeczuwamy inny świat, zmysły wciąż mamią nas, a doznania fizyczne wywołują ból. Albo gdy okoliczności, w których żyjemy, zdają się nam przeszkadzać, a my przeżywamy męki bo nasza wiedza nie przystaje do tego, co widzimy wokół. Oto życie na szczycie rozpaczy, agonia na drodze do Światła.
Edward Stachura wycierpiał wszystko co było dla niego możliwe. Zanim zabił się z powodu bólu, wzniósł się jednak na wyżyny ducha. Pod wpływem łaski i głębokiego natchnienia napisał „Fabula rasa”, dzieło, do którego cała jego wcześniejsza twórczość stanowiła zaledwie preludium. I chociaż inni uznali tę książkę za pseudomistyczne brednie, wiem, że słowa w niej zawarte płyną z najczystszego źródła poznania i niosą najgłębszą prawdę.
Zgodnie z tym, co powiedział, jeśli świadomie trwasz w udręce, nagroda czeka Cię zaraz na jej końcu. Wtedy z człowieka-Ja stajesz się człowiekiem-nikt:
Kiedy raz się przejrzało już się nigdy nie wraca do ślepoty. Kiedy się raz usłyszało, już się nigdy nie wraca do głuchoty. Kiedy się raz zrozumiało, już się nigdy nie przestaje rozumieć. Kiedy się raz zostało zdrowym, już się nigdy nie zapada na żadną chorobę. Kiedy się raz urodziło się żywym, już się nigdy nie umiera.
Latami żył Stachura „z ptakiem uwięzionym w piersiach” aż pewnego dnia zajrzał do własnego wnętrza:
To było tak, jakby nie tylko on tam zajrzał, ale prócz niego, poza nim – jeszcze coś. Coś co mogło patrzeć z boku, z dołu, z góry, z całego dookoła i jakby jeszcze z jakiegoś zewnątrz, z jakiegoś spoza: coś co było nim, ale nie tylko nim, coś większego od niego, o wiele, wiele większego. To było coś, to nie był ktoś. To coś było bardzo uważne i wcale się tą swoją wielką uwagą, wielką wnikliwością nie męczyło. I to coś było bardzo, bardzo spokojne.
Dzięki uwadze stanął twarzą w twarz z własną nicością. Umarł, by zmartwychwstać. Skończyła się historia, którą pisało jego ego, a ponieważ każda prywatna historia to właśnie ego, ono również uległo unicestwieniu:
Fabuła, jak sztuczna bańka mydlana, po prostu, całkiem naturalnie rozwiewa się, bo tej fabuły nigdy na prawdę w rzeczywistości nie było; zawsze byłą-jest-będzie w czasie, czyli w nieistniejącej przeszłości, poza życiem, poza prawdziwym, poza realnym, poza istniejącym, poza wszystkim. I tu się zaczyna, prawdziwie zaczyna: fabula rasa. Coś co można opisywać, ale co zawsze pozostanie tylko opisem, nigdy nie będzie nieopisaną rzeczywistością.
Stachura żył tak jak pisał i pisał tak jak żył. Był prawdziwym poetą, nerwem świata i duchowym wędrowcem. Chciałbym postawić mu godny pomnik, lecz nie po to by bić przed nim pokłony. Byłby to dar wdzięczności dla dzieła człowieka, jego życia i poezji, które stały się w nim jednością i są drogowskazem dla poszukiwaczy prawdy. Stawiam mu wielki-cichy pomnik w moim wnętrzu i z całego serca dziękuję. Za to, że daje natchnienie, za zachwyt nad światem i miłość do ludzi.
Droga poznania może być drogą cierpienia. Samotną i trudną. Ale kto raz nią podążył, ten iść już będzie wytrwale po najcenniejszą nagrodę.
Tak musiało się stać. Nasiono wydało owoce. Żyjesz wiecznie człowieku-nikt, ty którego zwali Sted.
(Wszystkie wykorzystane cytaty pochodzą z książki Edwarda Stachury pt. „Fabula rasa”, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1987)
Żyje i wędruje gdzieś daleko po tych swoich cudnych manowcach!
PolubieniePolubienie