Trzech wielkich filozofów Zachodu i jeden genialny wniosek

Poszukując w filozofii zachodniej śladów wiedzy o naturze wszechświata – wiedzy opisanej przez Waltera Russella – natrafiamy na Platona. Koncepcje Russella tak bardzo pokrywają się z platońskim idealizmem, że można byłoby go śmiało nazwać współczesnym neoplatonikiem. Pojęcie idei, jej niezmiennego i boskiego charakteru, który odbija się w świecie fizycznym tworząc mnogość istnień, odpowiada treści Russeliańskiej Nauki, która wspiera się dodatkowo językiem i dorobkiem nauk ścisłych. Russel twierdził zresztą, że Platon, był równie oświecony, co inni mistycy. Zapewne dlatego Platon tak trafne przedstawił – za pomocą metaforycznego obrazu jaskini – sytuację człowieka w świecie.

Według Platona:

Rzeczy tego świata, spostrzegane przez nasze zmysły, nie mają prawdziwego bytu; zawsze się stają, nigdy zaś nie są; mają tylko byt względny, wszystkie istnieją tylko we wzajemnym stosunku z innymi i dzięki temu stosunkowi, można więc całe ich istnienie nazwać równie dobrze nieistnieniem. Nie są na skutek tego przedmiotami właściwego poznania; albowiem takie poznanie możliwe jest o tym tylko, co istnieje dla siebie i zawsze w ten sam sposób, one natomiast są tylko przedmiotem spowodowanego przez wrażenie uznania za coś. Dopóki ograniczeni jesteśmy do ich spostrzeżenia, jesteśmy jak ludzie, którzy w ciemnej jaskini siedzą związani tak mocno, że nawet głową poruszyć nie mogą i nie widzą niczego poza cieniami prawdziwych rzeczy na przeciwległej ścianie przy świetle ognia, który płonie za nimi, rzeczy, które przeprowadza się między nimi i ognie, a nawet nie znają się nawzajem, ba, każdy z nich zna siebie tylko jako cienie na owej ścianie. Ich mądrość polegała by jednak na tym, by przewidzieć na podstawie doświadczenia kolejność występowania owych cieni. Co natomiast można nazwać prawdziwym bytem, gdyż zawsze jest, zaś nigdy się nie staje ani nie ginie, to realne prawzory owych obrazów-cieni; są to wieczne idee, praformy wszelkich rzeczy. Nie przysługuje im wielość; albowiem każda z istoty swej jest tylko jedna, gdyż jest obrazem pierwotnym, którego naśladownictwem, lub cieniem są wszystkie jednoimienne, pojedyncze, przemijające rzeczy tego samego rodzaju. Nie przysługuje im też powstawanie i ginięcie, albowiem naprawdę są, nie powstają zaś ani nie giną, jak ich ulotne kopie.

Bardziej współczesnym filozofem, którego „Krytyka czystego rozumu”, dokonała olbrzymiego przewrotu w filozofii, był Immanuel Kant. Dowiódł on mianowicie, że czas, przestrzeń i przyczynowość są kategoriami poznania, a więc nie należą do świata jako takiego. To również jest zbieżne z naukami Russella, który tłumaczy iluzoryczny charakter czasu i przestrzeni, mówiąc między innymi, że jeśli cokolwiek zdarza się gdziekolwiek, to zdarza się wszędzie. Prawdziwa rzeczywistość jest według Russella tylko w bezczasowym, nieruchomym punkcie. Żadna idea nie jest tworzona, tylko wiecznie w nim obecna.

Według Kanta:

Czas, przestrzeń, i przyczynowość nie są określeniami rzeczy samej w sobie, lecz przysługują tylko jej zjawisku, nie będąc niczym innym jak tylko formami naszego poznania. Ale ponieważ wszelka wielość i wszelkie powstawanie i ginięcie możliwe są jedynie dzięki czasowi, przestrzeni i przyczynowości, to wynika stąd, że i te należą tylko do zjawiska, bynajmniej nie zaś do rzeczy samej w sobie. Ponieważ jednak poznanie nasze uwarunkowane jest przez te formy, zatem całe doświadczenie jest jedynie poznaniem zjawiska, a nie rzeczy samej w sobie i dlatego prawa jego nie mogą obowiązywać wobec rzeczy samej w sobie. Co powiedzieliśmy, rozciąga się nawet na nasze własne ja i poznajemy je tylko jako zjawisko, a nie wedle tego, czym może być samo w sobie.

Kontynuatorem myśli Platona i Kanta był Arthur Schopenhauer, który pokazał zbieżność obu filozofii i wyciągnął z nich własne, praktyczne wnioski. Jego genialne dzieło: „Świat jako wola i przedstawienie” jest dowodem mistycznego przeczucia autora wiele czerpiącego z filozofii Wschodu. Schopenhauer wiele miejsca poświęca roli estetycznego doznania zacierającego granicę pomiędzy poznającym i tym, co poznawane, między podmiotem i przedmiotem. To także stan bliski Kosmicznej Świadomości i jedności ze wszystkim co istnieje. Russell podobnie twierdzi, że doświadczenie piękna jest bramą, przez którą Bóg kontaktuje się z nami i inspiruje nas do myślenia i działania zgodnie z rytmem wszechświata, przez co stajemy się autentycznie twórczy.

Według Schopenhauera:

Jeśli mocą ducha wznosząc się w górę porzucić zwykły sposób patrzenia na rzeczy, jeśli przestać śledzić tylko ich wzajemne relacje, zgodnie z regułą podstawy dostatecznej, czego celem jest zawsze stosunek do własnej woli; a więc nie rozpatrywać już w rzeczach ich „gdzie”, „kiedy”, „dlaczego” i „po co”, lecz jedynie i wyłącznie ich „co”;  jeśli nie pozwalać też, by świadomością władało myślenie abstrakcyjne, rozumowe pojęcia, lecz zamiast tego całą mocą ducha zwrócić się ku naoczności, pogrążyć w nią całkowicie i pozwolić, by całą świadomość wypełniła spokojna kontemplacja obecnego właśnie naturalnego przedmiotu, czy jest to jakiś widok, jakieś drzewo, skała, budynek, czy jeszcze coś innego; kiedy człowiek całkiem się w tym przedmiocie zagubi, tj. zapomina o sobie właśnie jako o indywiduum, o swojej woli i istnieje już tylko jako czysty podmiot, niezmącone zwierciadło przedmiotu, tak jakby przedmiot istniał zupełnie sam, bez kogoś, kto go postrzega, i nie można było w ogóle odróżnić tego, kto ogląda, od naoczności, ponieważ stali się tym samym, skoro cała świadomość wypełniona jest całkiem i opanowana przez jeden jedyny naoczny obraz; skoro więc w taki sposób przedmiot znalazł się poza wszelką relacją z czymś poza nim, a podmiot – poza wszelką relacją z wolą, wówczas tym co się poznaje, nie jest już pojedyncza rzecz jako taka, lecz idea, wieczna forma, bezpośrednie uprzedmiotowienie woli na danym szczeblu; i przez to właśnie człowiek pogrążony w naoczności nie jest już jednostką, gdyż właśnie indywiduum zagubiło się w takiej naoczności, lecz jest czystym, nie posiadającym woli, nie doznającym cierpienia, pozaczasowym podmiotem poznania. […]

Kto zatem w opisany sposób wgłębił się w naoczność przyrody i tak się w niej zagubił, że istnieje już tylko jako czysty podmiot poznający, ten przez to bezpośrednio się dowiaduje, że jako taki podmiot jest on warunkiem, a więc nośnikiem świata i wszelkiego przedmiotowego istnienia, ponieważ odtąd przedstawia się ono jako zależne od jego istnienia. Wchłania więc przyrodę tak, że odczuwa ją już tylko jako przypadłość swojej istoty.[…] Opanuje go przemożne świadomość tego, co w Wedach wypowiada upaniszada: Wszystkimi tymi stworzeniami w całości ja jestem, a poza mną nie ma innego bytu.

Gdyby zatem chcieć sformułować jeden najdonioślejszy dla nas wniosek, niejako z części wspólnej poglądów należących do tych trzech wielkich myślicieli zachodninej filozofi, wyglądałby on tak: świat materii jest iluzją, ponieważ wszechświat to wytwór umysłu.

 


Arthur Schopenhauer – „Świat jako wola i przedstawienie”, Wydawnictwo Naukowe PWN 2012, tłumaczenie: Hanna Buczyńska-Garewicz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s